Jak wspomniałem pod jednym z artykułów na dzień dzisiejszy uzbieraliśmy w akcji już ponad 1500 złotych. Nie spodziewałem się tak dużej kwoty i pojawił się dziwny problem 🙂 Nie wiem co z tymi pieniędzmi zrobić. Dlatego pod jednym z wpisów poprosiłem Was, abyście doradzali na co by było dobrze przeznaczyć te pieniądze.
Nie oznacza to jednak, że chciałbym abyście wstrzymali się z kolejnymi wpłatami. Kwota 1500 złotych to za dużo jak na drobne upominki, które zaplanowałem (zabawki, narzędzia, piłka do gry), ale wciąż za mało na przykład na rzutnik multimedialny. Będziemy wspólnymi moimi i Waszymi siłami się starać by każda złotówka została tutaj wydana. Nigdy nie będzie za dużo 🙂
Przy okazji myślę, że jest to dobry moment na opisanie nieco dokładniej czym tak naprawdę jest – a właściwie czym powinna być – rozsądna pomoc biednym krajom i ludziom.
Zacznę od tego czym pomoc nie powinna być. Nie powinno to być rozdawanie pieniędzy. Ktoś w jednym z komentarzy dobrze zauważył, że nawet w Polsce możemy zobaczyć negatywne skutki takiej „pomocy”. Z pewnością są ludzie, którzy błagają o pieniądze i danie im ich jest jakoś ludzko usprawiedliwione, jednak tylko w krótkiej perspektywie. W Polsce wychowujemy dzięki temu już kolejne pokolenie ludzi, których rodzice od zawsze byli na zasiłku, więc i sami nie widzą żadnej motywacji aby wziąć się do pracy. Skoro wiedzą, że państwo nie pracującym zapewni zasiłek, to po co mają iść harować, skoro pieniądze mogą mieć za darmo? Te same zjawisko występuje też w Afryce, może nawet silniej.
Pisałem o tym, że codziennie jestem zaczepiany z prośbą o pieniądze. Po prostu kiedyś ktoś komuś dał pieniądz. Ta osoba powiedziała o tym innym znajomym i w głowach się zakorzeniło, że biały człowiek, jak go poprosisz, da gotówkę. Jeśli dam tu komuś pieniądze, tylko mu zaszkodzę. Nauczy się jedynie żebrać o więcej.
Dobra pomoc rozwojowa, to taka, która tylko zanęca jakąś inicjatywę, która po pomocy będzie rozwijana prze samych Rwandyjczyków. Przyjechałem tutaj, wytrenowałem iluś nauczycieli z obsługi komputerów. Wrócę do Polski, a oni będą uczyć innych nauczycieli i swoich uczniów. Miho rozdała kilka królików i nauczyła jak je hodować; pokazała jakie potrawy można z nich zrobić i wróci kiedyś do Japonii. Króliki zostaną i będą się rozmnażać.
To formy najlepsze. Nie dajemy im w rękę pieniędzy, ani nawet nie finansujemy im rzeczy, za które w Polsce przedsiębiorca musi zapłacić sam (pomijam dotacje unijne). Już nawet budowa szpitala według niektórych ludzi zaangażowanych w pomoc rozwojową czasami uważana jest za kontrowersyjną. Bo wybudowanie szpitali w każdym mieście Rwandy może nauczyć Rwandyjczyków, że szpitali budować nie trzeba, bo przyjdzie biały człowiek i zbuduje je za darmo. W takim wypadku lepsza od pomocy rozwojowej jest współpraca rozwojowa („dopłacimy Wam do budowy szpitala, ale część musicie pokryć sami”).
Dlatego i samo rozdawanie prezentów nie jest najlepszym zawsze pomysłem. Prezent powinien być narzędziem, które zacznie jakąś zmianę. Samuel dostanie narzędzia, których nigdy nie mógłby sobie sam kupić i może dzięki nim pojawi się dla niego nowe źródło dochodów. Kupię książki do nauki angielskiego i do obsługi komputerów. Być może ktoś z nich zostanie kiedyś informatykiem lub tłumaczem. Zostawię na boisku dzieciakom piłkę nożną. Być może któreś z nich kiedyś będzie kolejnym Samuelem Eto’o. (Cały czas „być może”, ale pewności nigdy nie będziemy mieć).
OK, zasady więc – w bardzo wielkim uproszczeniu – znacie. Zatem zadanie:
Wymyśl prezent jaki mogę kupić. Gdy już wymyślisz, odpowiedz na pytanie: co ten prezent zmieni w Rwandzie lub dla konkretnego Rwandyjczyka?
Odpowiedz można zamieszczać pod tym wpisem, lub – lepiej, bo tam już jest ładny wątek na ten temat – pod wpisem z wynikami ankiety.
* * *
Na koniec zdjęcie nie na temat (dawno żadnego nie było).
Na zdjęciu na pierwszy rzut oka plecha jakiegoś mchu, ale jak się przyjrzycie, zobaczycie, że są to zbite w kupę uskrzydlone samice mrówek. Bardzo często po deszczu na brukowanym podłożu siadają tak miliony mrówek i przeczekują noc. Nawet teraz jestem pewien, że gdybym wyszedł z domu, zobaczyłbym, że cały nasz dziedziniec usłany jest takimi mrówkowymi krzaczkami. Fajnie, co nie? 🙂