Posts tagged rwanda

Incydent z granatem

Dziś w nocy w Gisozi Genocide Memorial Centre (google podpowiada, że to to samo co Kigali Memorial Centre, o którym już tu kilka razy pisałem) wybuchł granat, został ranny przypadkowy przechodzień.

Rok temu w podobnym ataku zginął policjant. Nie dziwię się więc, że gdy wchodziłem do tego miejsca byłem bardzo dokładnie kontrolowany, łącznie z przeszukaniem plecaka.

Doczytałem, że znajdowano tam także podrzucone anonimowe listy z pogróżkami wobec Tutsi. „Tutsi, przyjdzie czas, gdy dokończymy, co zaczęliśmy w 1994 roku”, „Przygotujcie swoje szyje” – to cytaty z tych listów.

Nie jest więc jednak bezpiecznie w Rwandzie tak do końca.

Comments (1) »

Wysłałem zdjęcia

Może jestem leń, a może po prostu chciałem to zrobić po rwandyjsku 😉 W każdym bądź razie wczoraj, po ponad czterech i pół miesiąca od powrotu z Rwandy (więcej mnie tam już nie ma niż byłem) w końcu wysłałem wywołane zdjęcia.

Jako, że pieniędzy ze zbiórki wciąż było za dużo, dorzuciłem dwa albumy fotograficzne. Jeden mam nadzieję, że zatrzyma sobie Robert, bo mówił, że na pewno taki kupi (więc kupować już nie będzie musiał), drugi pewnie ktoś dostanie (nie chciałem już kolejny raz odgórnie rozdzielać co komu się należy).

Trochę się wystraszyłem jak pani na poczcie zważyła przesyłkę: ponad 2,5 kilograma. Przypomniałem sobie jak jeszcze w Rwandzie sprawdziłem, że kilogramowa przesyłka kosztowałaby chyba ponad 100 złotych.

Okazało się jednak, że cała wysyłka kosztowała mnie na poczcie 68 złotych (plus grosze za opakowanie).

* * *

Może więc małe podliczenie co i jak.

Stan konta przed operacją „wysyłka”: 539,4 zł (przywiezione do Polski euro wymieniłem zaraz po powrocie na złotówki).

Wywołanie zdjęć kosztowało 80 złotych, a zatem miałem (mieliśmy, to też Wasze pieniądze przecież) po zapłacie 459,4 złotych.

Dwa albumy na zdjęcia kosztowały 25,22 zł -> zostaje więc 434,18 złotych.

(Nie pamiętam ile kosztowała koperta więc jej nie wliczam)

Wysłałem wszystko za wspomniane 68 złotych, mamy więc nadal 366,18 złotych.

Nie mam pomysłów co z nimi zrobić, ale bez obaw: będą sobie spokojnie leżeć i czekać na swój czas i Wasze pomysły 🙂

2 Komentarze »

6 kwietnia 1994

Dziś mija dokładnie 15 lat od rozpoczęcia ludobójstwa w Rwandzie. Wieczorem 6 kwietnia 1994 roku zestrzelono samolot z rwandyjskim dyktatorem. Wszystkie osoby, które chcą poznać więcej informacji na ten temat, zachęcam do przeczytania (przynajmniej) dwóch moich wpisów na blogu n ten temat.

Długa historia Rwandy w krótkim artykule

Księża w czasach ludobójstwa

Polecam także naprawdę świetny artykuł Wojciech Tochmana w dzisiejszym Dużym Formacie (dodatek do Gazety Wyborczej). Redaktor wspomina co działo się w czasie ludobójstwa w parafii Gikondo. Ja już tą historię znam, bo odwiedziłem i parafię i pracującego tam polskiego misjonarza, ale i tak czytam to naprawdę z wielkim trudem.

Comments (1) »

Jak brzmi kinyarwanda?

Już dwa tygodnie nic nie pisałem (tak bywa na zdychających blogach 😉 ) więc dziś na szybko wrzucam kolejny filmik.

Filmik przedstawia 4 słynnych aktorów (wszyscy są podpisani, więc nie będę teraz ich przedstawiał) rozmawiających o czymś. Celem filmiku jest pokazanie Wam jak brzmi język kinyarwanda. I pomyślcie, że ja próbowałem się tego nauczyć.

W filmiku padają dwa na szybko rozpoznane przeze mnie słowa: amazi (woda) i kurdia (jeść), zatem jest to chyba taka sobie pogawędka przy śniadaniu.

Może konkurs pocztówkowy, kto zrozumie całą rozmowę? ;P Jak ktoś da radę to proszę bardzo, ale pocztówkę wyślę z Białegostoku. Można też sobie popuścić wodze fantazji i pozgadujmy o czym rozmawiają 🙂 Tylko trzymajcie poziom 🙂

5 Komentarzy »

Można już głosować

Od kilku dni można już oddawać głosy na Blogera Roku 2008 w konkursie, w którym udział bierze także mój blog. Tak jak pisałem, nie sądzę abym konkurs wygrał, ale informację zamieszczam.

Blog raczej nie wygra, bo swoje „lata  świetności” miał w roku ubiegłym (paradoksalnie jest to konkurs na Bloggera roku ubiegłego…) i teraz „nieco” podupadł. Ale kto go tam wie.

Wzorem Marcina Kaspreskiego (na którego z kolei ja oddam głos – mam kilka ulubionych swoich blogów i tylko jego bierze udział w tym samym konkursie co ja), zrobię małe podsumowanie dlaczego by warto było zagłosować na mnie. Tak więc:

  • blogowałem. Warunek pierwszy więc spełniony. Do tej pory napisałem 183 wpisy, które łącznie zajęłyby drukiem ponad 300 stron formatu A4. Pisałem niemal codziennie, pisałem często po kilka wpisów dziennie. Także półprzytomny mój stan w szpitalu i ręce pokłóte igłami nie powstrzymały mnie od pisania do Was (zobaczz: W moich butach mieszkają potwory). Co więcej są tacy, którzy twierdzą, że piszę całkiem OK.
  • Czytaliście. I to jak 🙂 To było dla mnie największe zaskoczenie, ale od dawna, nawet teraz, gdy piszę już rzadko nie ma dnia żeby odwiedziło mnie Was mniej niż sto osób dziennie. W szczycie pisaniny było Was tu nawet tysiąc w ciągu doby. Rekordowy dzień przywiał Was to dokładnie 11064 (po wpisie Tajemnice rwandyjskich gór). Łącznie od czerwca 2008, gdy ten blog powstał odwiedziliście mnie 121987 razy. Choćbym nie wiem jak się wysilał, nie potrafię sobie wyobrazić takiego tłumu ludzi.
  • Komentowaliście. Ponoć o sile bloga decyduje ilość komentarzy pod każdym wpisem. Słyszałem o zasadzie, że w dobrym blogu na jeden wpis przypada 10 komentarzy i 100 czytań. Waszych komentarzy jest tu już 1314. Zatem u mnie na jeden wpis przypada 7 komentarzy i 600 czytań. Bardzo ładnie!
  • Co chyba jeszcze ważniejsze udało mi się wielu z Was (i siebie samego) przekonać, że Afryka wcale nie jest taka dzika, nikt nikogo nie zjada i nie śpi na drzewach. Jest tylko inna (i aż inna) od tego wszystkiego, co widzimy na co dzień. Inna nie znaczy ani lepsza, ani gorsza.
  • Udało mi się zachęcić Was do myślenia o pomaganiu innym, nawet jeśli mieszkają od Was 7 tysięcy kilometrów i nigdy ich nie widzieliście i zapewne nie zobaczycie na własne oczy. Dowodem na to jest nasza spontaniczna zbiórka pieniędzy na edukacyjne prezenty dla Rwandyjczyków., po której spodziewałem się kilkuset złotych, a tymczasem w cztery dni uzbierałem ponad sześć tysięcy złotych! Większość udało się już wydać, ale wciąż zostaje drobna końcówka (jakoś się ciągle asekuruję pisząc o tym na głos, żebyście wierzyli, że nic nie biorę sobie do kieszeni. Pieniądze leżą i czekają na pomysły).
  • Przeżyłem kilka przygód. Moje ulubione to te związane z wyprawą do obozu dla uchodźców z Kongo z nieoczekiwanym finałem ze mną wyrzuconym w środku nocy w środku gór i Maombim wtrąconym do więzienia.
  • Opisałem okropieństwo ludobójstwa bez cenzury (przy okazji nieco dolewając oliwy do ognia w kwestiach Kościoła, no ale…)
  • Coś pominąłem? Zapewne tak, więc przypomnijcie mi w komentarzach po wpisem 😉

4 Komentarze »