Może jestem leń, a może po prostu chciałem to zrobić po rwandyjsku 😉 W każdym bądź razie wczoraj, po ponad czterech i pół miesiąca od powrotu z Rwandy (więcej mnie tam już nie ma niż byłem) w końcu wysłałem wywołane zdjęcia.
Jako, że pieniędzy ze zbiórki wciąż było za dużo, dorzuciłem dwa albumy fotograficzne. Jeden mam nadzieję, że zatrzyma sobie Robert, bo mówił, że na pewno taki kupi (więc kupować już nie będzie musiał), drugi pewnie ktoś dostanie (nie chciałem już kolejny raz odgórnie rozdzielać co komu się należy).
Trochę się wystraszyłem jak pani na poczcie zważyła przesyłkę: ponad 2,5 kilograma. Przypomniałem sobie jak jeszcze w Rwandzie sprawdziłem, że kilogramowa przesyłka kosztowałaby chyba ponad 100 złotych.
Okazało się jednak, że cała wysyłka kosztowała mnie na poczcie 68 złotych (plus grosze za opakowanie).
* * *
Może więc małe podliczenie co i jak.
Stan konta przed operacją „wysyłka”: 539,4 zł (przywiezione do Polski euro wymieniłem zaraz po powrocie na złotówki).
Wywołanie zdjęć kosztowało 80 złotych, a zatem miałem (mieliśmy, to też Wasze pieniądze przecież) po zapłacie 459,4 złotych.
Dwa albumy na zdjęcia kosztowały 25,22 zł -> zostaje więc 434,18 złotych.
(Nie pamiętam ile kosztowała koperta więc jej nie wliczam)
Wysłałem wszystko za wspomniane 68 złotych, mamy więc nadal 366,18 złotych.
Nie mam pomysłów co z nimi zrobić, ale bez obaw: będą sobie spokojnie leżeć i czekać na swój czas i Wasze pomysły 🙂