Wracając do mojego poniedziałkowego artykuliku o tytule „A może by tak…” mogę rzec – a zatem do dzieła! Tyle, że nieco inaczej.

Jak widać na obrazku zdecydowana większość z Was wypowiedziała się o pomyśle pozytywnie. Tylko niecałe 10% stwierdziło, że z różnych względów w akcji nie wzięłoby udziału. Zatem wielkie dzięki! Przynajmniej za deklaracje.
Ale…
Paweł Makowiecki na maila przesłał mi informację, że na bardzo podobny do mojego pomysł wpadła także wolontariuszka SimbaFriends będąca teraz w Tanzanii. Ma zamiar zebrać pieniądze, za które dzieciom ulicy zorganizuje gwiazdkę i kupi na miejscu prezenty. Pomysł świetny, Paweł chciał byśmy połączyli siły, jednak z przynajmniej dwóch powodów nie da się. Po pierwsze na gwiazdkę będę już w domu, po drugie wolontariuszka nie odpowiada mi na maila 🙂
Ale nie istotne. Ważne jest, że w jej informacji o akcji zwróciłem uwagę, że woli pieniądze od darów z powodu wysokiego kosztu wysłania paczki do Afryki. Aż sprawdziłem i faktycznie 😦 Wysłanie paczki kilogramowej do Rwandy to ponad 50 złotych. Gdyby faktycznie udało się zebrać to wszystko, co zadeklarowaliście, łącznie z komputerami, paczka kosztowałaby pewnie tysiące złotych (paczek było by pewnie kilka). Co to za pomoc, w której koszt wysłania jest większy od wartości darów…
Dlatego mam nowy plan, perfidnie zmałpowany z planu tanzańskiego. Podobnie jak tam, zebrałbym pieniądze, zostały by mi przesłane przez Western Union na miejsce i tu bym za nie kupił rzeczy, które uważam, że są potrzebne. Co Wy na to? To nie jest jeszcze zupełnie pewne, bo szukam wśród znajomych kto użyczyłby swojego konta na zbiórkę, a potem wysłał mi to przez WU, ale myślę, że dziś wieczorem ktoś się zadeklaruje do pomocy.
Jak by to wyglądało, krok po kroku:
- Publikuję na blogu informację o numerze konta (w osobnym wpisie)
- Do środy (jak wiecie niedługo stąd znikam, a jak znam życie na koniec pobytu będzie wiele rzeczy do nadgonienia) wpłacacie pieniądze. Ile chcecie. Złotówkę, dziesięć złotych, sto złotych… Każda wartość będzie mile widziana. Pamiętajcie, że tutaj przeciętny mieszkaniec na dzień życia ma mniej niż 3 polskie złote.
- Z pieniędzy część pójdzie na pokrycie kosztu przelewu, pozostała część zostanie zamieniona na dolary i wysłana do mnie przez WU. Tego samego dnia wypłacam je, zamieniam na franki i idę na zakupy.
- Po wszystkim składam Wam dokładne sprawozdanie ile co kosztowało, ile wydałem, ile zostało (jeśli coś zostanie, wspólnie pomyślimy co z tymi pieniędzmi zrobić). W każdym bądź razie dla siebie nie wezmę nic. Ponadto nikomu też nie wręczę gotówki; będą same prezenty.
Prosiliście też o listę rzeczy, które moglibyście wysłać. Jak wiadomo plan się zmienił i zamiast wysyłania, będzie kupowanie na miejscu, więc zamieszczam listę rzeczy, które planuję kupić. Uwaga, poniższa lista zakłada, że wyślecie mi wystarczającą ilość pieniędzy. Oczywiście tak nie będzie, więc po prostu kupię, tyle, na ile będzie nas stać.
A oto i lista. Zawiera nazwy osób, które zostaną obdarowane, nazwy podarków i uzasadnienie dlaczego właśnie tak. Jeśli ktoś ma jakieś bombowe pomysły, proszę dopisywać (a ja ewentualnie poprę, lub ewentualnie napiszę, że pomysł jest niemożliwy do realizacji, bo na przykład nie można tego kupić tutaj).
Samuelowi

Samuel i muzungu
Mniej lub bardziej profesjonalny zestaw narzędzi. Pamiętacie jak pisałem, że w Rwandzie nikt nic nie robi? Że jak coś się popsuje to nikt tego nie ruszy, póki nie zacznie wyraźnie przeszkadzać? Zgadza się, ale nie w przypadku Samuela. Rozwiązuje nawet najmniejsze problemy, naprawia sobie rower. Tyle, że robi to głównie z pomocą kamienia i jakiegoś kawałka pręta, lub innej rzeczy, którą akurat znajdzie na ziemi. Może akurat kupno dla niego młotka, śrubokręta etc sprawi, że będzie mógł sobie dorabiać do tej mikro pensji? Naprawić coś sąsiadom… Zobaczymy!
Jeśli starczy pieniędzy: nowe radyjko, ale z zobowiązaniem, że te które ma, przekaże komuś za darmo.
Scholi

Scholastique
Kolorowe książeczki dla dzieciaków, zabawki. Wczoraj nawet się rozglądałem za takimi rzeczami w Kigali i jest tego sporo. Na pewno się przyda! Jak pisałem w jednym z komentarzy, jestem wyznawcą teorii, że zabawa wpływa na inteligencję. Zabawa w turlanie starej dętki po ulicy też na pewno pomoże, ale sami się zapewne domyślacie co będzie lepsze.
Jeśli starczy pieniędzy: używany telefon komórkowy. Ale to już zapewne tylko w opcji, że plan naprawdę nieźle wypali.
Maombiemu
Podręcznik do nauki angielskiego. Chłopak niesamowicie się stara, ale ma z nim cały czas problemy. Mimo to próbuje, a nikt go za darmo nie chce uczyć. Na pewno się ucieszy. Podpytam go czy miałby na czym odtwarzać kasety i jeśli tak, zamiast podręcznika kupię kasetę z kursem (dostępne są tutaj).
Robertowi, ale i innym

Robert
Podręcznik do obsługi komputera. Przyznam, że będzie z tym kłopot, bo obszedłem wczoraj trzy księgarnie i albo znajdowałem podręczniki profesjonalne typu administracja bazami danych, albo stary podręcznik do Windows 3.11… Ale może coś znajdę.
Podręcznik byłby własnością telecentrum z zastrzeżeniem, że każdy może sobie go wypożyczyć na miesiąc.
Telecentrum
Przedłużacze, kilka nowych myszek komputerowych (od razu mówię, że kilka zostało już zakupionych z pieniędzy MSZ, ale myszki tu są droższe niż w Polsce i nie kupiliśmy tyle, ile chcieliśmy).
Jak będzie więcej pieniędzy, więcej podręczników. Może też kupię widziany przeze mnie podręcznik do HTML+CSS. Co Wy na to by Nyamata stała się nowym centrum web developerskiego off-shore? Jeżeli hindusi mogą tworzyć nam strony, dlaczego nie Rwandyjczycy?
Jeśli tego bloga czyta szef jednej ze spółek giełdowych…
…i nie przejął się kryzysem na giełdzie tak bardzo, by nie zdobyć się na filantropię i wpłaci większą kwotę pieniędzy – kupimy rzutnik do telecentrum. Pomoże w prowadzeniu zajęć, zarówno z informatyki, jak i Robert będzie wyświetlał prezentacje także na lekcjach języka angielskiego. Co więcej: telecentrum wynajmuje salkę wykładową na różne spotkania. Rzutnik podniesie konkurencyjność NTC w tej kwestii. Co więcej, może Paul zdecyduje się wyświetlać na ścianie mecze angielskiej ligi, którą tu wszyscy oglądają. Nagłośnienie ma już dobre, brakuje dużego ekranu.
Jeśli nadal będą pieniądze: sąsiadka ma małego dzieciaczka, który też się ucieszy z prezentu. Pierwszym spotkanym dzieciom na boisku wręczę piłkę nożną, by już nie kopali zwitku sznurka i papieru. Macie jeszcze jakieś pomysły? Myślałem nawet o laptopie dla Roberta czy Innocenta, ale na to nie będzie pieniędzy.
* * *
Zobaczymy jak to wypali. Na razie czekam na Wasze komentarze, a Wy – jesli nadal jesteście zainteresowani – czekajcie na numer konta. Możecie na adres kkarpieszuk małpa gmail.com przesłać mi swój adres email i jak już cała akcja ruszy, poinformuję Was. W tytule wpiszcie „prezenty dla Rwandy”.