Kigali Memorial Site

Jak wspomniałem w poprzednim wpisie, odwiedziłem dziś kolejny raz Kigali. Jak dobrze liczę, mija właśnie miesiąc od mojej poprzedniej wizyty w tym mieście, tak go nie lubię. A właściwie nie lubiłem. Dziś było bardzo, bardzo znośnie. Powodów jest kilka: pojechałem sam, więc odpadł problem z Paulem – jak wspominałem, zawsze gdy jechałem z nim, 90% czasu spędzałem nudząc się w samochodzie czekając na niego, 9% nudząc się jadąc samochodem, a tylko jeden procent był dla moich spraw. Teraz miałem luz i mogłem sobie robić co chciałem. Niestety tak się wyluzowałem, że zapomniałem o części zakupów i o wysłaniu pocztówek (tak, nadal na to czekają).

Inny powód to, że postanowiłem olać mój stres finansowy. MSZ wymaga aby na wszystko brać faktury, ostatecznie jeśli to niemożliwe, musiałbym napisać oświadczenia na co wydałem. Do tej pory wprawiałem w zakłopotanie ludzi prosząc o fakturę na każdą najmniejszą rzecz i zawsze słyszałem, że właśnie skończył im się bloczek fakturowy (szara strefa tu musi być niemożebna). Dziś zupełnie olałem pomysł z pytaniem o faktury kierowców motocyklów. Będę pisał oświadczenia i tyle.

Jednym z takich motocykli dotarłem do Kigali Memorial Site. Położone jest całkiem daleko od centrum, ale koszt podwózki był znośny (dolar).

Zastanawiałem się jak Wam opisać to miejsce, ale chyba… nie opiszę. Nie da się. To znaczy coś naszkicuję, ale będę bardzo się starał powstrzymywać przed opisywaniem wszystkiego co tam widziałem. Jestem pewien, że nie wyrażę tego w taki sposób aby zrobić na Was takie same wrażenie, jakie muzeum zrobiło na mnie. Jedynie pewnie mogę zepsuć. Być może kiedyś odwiedzicie to miejsce, nie chcę więc marnować Wam wrażeń. Dlatego opis będzie powierzchowny i będzie rczej recnzją miejsca niż sprawozdaniem z niego.

Kigali Memorial Site to całkiem ładny jednopiętrowy budynek na planie koła, otoczony ogrodem. To go wyróżnia, bo pozostałem memoria jakie odwiedziłem (tutaj w Nyamata i w Ntarama) to byłe kościoły katolickie pozostawione w stanie niemal niezmienionym od czasów ludobójstwa. W Kigali podejrzewam, że budynek został specjalnie w tym celu wybudowany, by uczcić pamięć tamtych wydarzeń.

Jeszcze przed ogrodem zatrzymał mnie strażnik (standardowo z kałasznikowem)i wykrywaczem metali objechał całego mnie. Część z Was wie, że w takiej sytuacji w moim wypadku wykrywacz zawsze piszczy, ale nic na to nie poradzę 😉 Potem było dokładne przeszukanie plecaka bez pominięcia jakiejkolwiek kieszonki. Przeszukanie było w przyjaznej atmosferze i wygrałem je. Mogłem iść dalej.

Razem ze mną do Memorial Site trafiło kilkoro innych białych ludzi w tym samym czasie. Przewodnik poinstruował nas, że nie wolno robić zdjęć, prosi o wyłączenie telefonów komórkowych. Powiedział, że wystawa składa się z kilku części, z których najważniejsze to część opisująca ludobójstwo w Rwandzie (przygotowanie jego, wykonanie i następstwa) oraz druga poświecona ludobójstwom na całym świecie. Od razu powiem, że tak jak się spodziewałem, w tej części było także miejsce na hitlerowskie obozy koncentracyjne. Bardzo miły gest, rozsądny. Tak się zastanawiam: UNESCO wpisało Auschwitz-Birkenau na listę światowego dziedzictwa kultury z zastrzeżeniem, że ma to być pomnik pamięci ludzi wszelkich ludobójstw, tak aby nigdy więcej takich pomników nie trzeba było stawiać. Czy ktoś może wie, czy jest tam coś na temat ludobójstwa w Rwandzie? Dawno nie byłem w Oświęcimiu i przyznam się, że nie pamiętam. Proszę o odpowiedzi w komentarzach.

Wracając do głównej części wystawy, jak wspomniałem zaczyna się od opisu przygotowań ludobójstwa, a jeszcze wcześniej od historii Rwandy sięgającej zamierzchłych czasów. Większość z tych rzeczy już wiedziałem z książki Rwanda. Death, Despair and Defiance czy też z Wikipedii. Tu jednak miałem obrazy i filmy, zdjęcia ludzi, dowodów. Pierwsze obrazy makabryczne pojawiły się gdy doszliśmy do czasów kolonialnych.

Jednak to co zobaczyłem w części dotyczącej samego ludobójstwa, jest nie do opisania. Przyznam się, że miałem łzy w oczach i powstrzymywałem się wiele razy by nie wybuchnąć jakoś przy wszystkich innych zwiedzających. Wielu z nich w tym momencie wyszło z Memorial Site i wcale im się nie dziwię. Też momentami miałem dość i raz brakowało niewiele bym faktycznie wyszedł.

Czym innym jest przeczytanie o ludobójstwie w książce, w internecie, posłużenie się statystyką by podkreślić rozmiar tego co się działo. A czym innym jest zobaczenie tego nagle na własne oczy na zdjęciach, na filmach, wysłuchanie relacji bezpośrednich świadków. Myślałem o tym wszystkim co do tej pory dowiedziałem się o ludobójstwie, przypomniałem sobie sceny z filmów, w tym z najbardziej realistycznego jaki widziałem „Shooting dogs” i pierwsze co pomyślałem, to to, że to nie było tak. Shooting dogs wstrząsa, ale teraz nie dziwię się, że tutejsi ludzie nazywają go „filmem dla ludzi z zachodu”. Tam martwi ludzie na drogach leżeli – tak teraz o tym myślę – jakoś zbyt ładnie. Tutaj zobaczyłem ciała z odrąbanymi głowami, gnijące zwłoki, które już powoli zamieniały się w szkielety i przechądzących nad nimi (a nie gdzieś obok) spokojnie, jak gdyby nic Hutu z maczetami w rękach. I nogi robiły się miękkie na myśl, że to już nie jest Hollywood, a faktycznie martwi ludzie i faktyczni mordercy nad nimi.

To tylko jeden z przykładów, tego co zobaczyłem. Ale to nie przy nim pojawiały mi się łzy w oczach. Innych nie opiszę.

I następna część, dotycząca skutków ludobójstwa. Wypędzenia, choroby psychiczne, AIDS. O wypędzeniach już wiecie, o chorobach psychicznych też wspominałem. Spotykam tu raz na jakiś czas szaleńców. Paul mówił, że to ludzie, którzy nie wytrzymali tego, co widzieli i nie dziwię się, że jest ich tu tak dużo. Ja miałem dość po tej krótkiej chwili, a tutaj to wszystko działo się sto dni, 24 godziny na dobę.

Nie wspominałem Wam jednak o AIDS jako skutku ludobójstwa. Tutejsze dziewczyny nie przyznają się do tego przez znajomymi ale na porządku dziennym w czasie ludobójstwa były gwałty na małych dziewczynkach – obecnych moich rwandyjskich koleżankach zapewne. Efektem jest 10% wskaźnik nosicielstwa HIV wśród młodych kobiet w Rwandzie, w tym tych, które oficjalnie nadal utrzymują, że są dziewicami. Nikt ich nie pyta, co działo się z nimi w 1994 roku.

* * *

Na piętrze są dwie wystawy. Jedna to wspomniana przeze mnie ekspozycja poświęcona wszystkim ludobójstwom na świecie i w istocie wszystkie one chyba były. Jestem za nią bardzo wdzięczny bo nie tylko powtórzyłem sobie czym była Rzeź Ormian, nie tylko dowiedziałem się czym tak naprawdę były czystki na Bałkanach, alę na przykład pierwszy raz dowiedziałem się czegoś więcej o Czerwonych Kmerach – do tej pory znałem tylko ta nazwę. I jak wspomniałem były także aż dwie sale poświęcone Holocaustowi – jedna ogólna, a druga skoncentrowana (ależ te słowo jest tu nie na miejscu) na naszej rodzimej Treblince.

Kolejna ekspozycja to „Utracona przyszłość”, ostatni cios zadany przed opuszczeniem Memorial Site, znów wyciskający łzy z oczu. Kilka połączonych sal z wielki zdjęciami dzieci, dostarczonymi przez ich rodziców. I podpisy:

Imię: Charlotte
Wiek: 12 lat
Ulubiona potrawa: Frytki z majonezem
Ulubiona zabawa: Taniec
Ulubiona piosenka: Piękna Pani
Ostatnie słowa: „Mamo, gdzie mogę się schować”
Przyczyna śmierci: Strzał z pistoletu w głowę

Imię: Harriette
Wiek: 9 miesięcy
Ulubiona potrawa: Mleko matki
Najlepszy przyjaciel: Jej ojciec
Przyczyna śmierci: Roztrzaskanie o ścianę

Pokazywałem Wam wczoraj plamę krwi na ścianie, dziś zobaczyłem na własne oczy jej powód.

* * *

Na zewnątrz Rwanda była znów taka jak zawsze. Niemożliwa do uwierzenia: ludzie uśmiechali się do mnie, pozdrawiali, dziewczyna spotkana na ulicy zapytała gdzie jadę i podpowiedziała jak zamiast płacić dolara za przejazd, mogę zapłacić 1/5 tego; mimo deszczu nawet zaczekała ze mną by dopilnować bym na pewno nie przepłacił.


Komentarze 3 so far

  1. 1

    Paweł said,

    W oświęcimskim muzeum byłem co prawda dość dawno, ale jestem niemal pewien że nie ma tam wystaw na temat innych ludobójstw.
    Co do wpisu tego i kilku poprzednich… trudno mi to jakoś skomentować, ale dobrze że o tym piszesz.

  2. 2

    ania said,

    Też jestem prawie pewna, że w Oświęcimiu nie ma nic na temat ludobójstwa w Rwandzie czy w innych częściach świata. Natomiast na wakacjach zwiedzałam w Londynie the Imperial War Museum gdzie jest cała wystawa poświęcona holocaustowi. Jest także wystawa Crimes against humanity. Chociaż tak naprawde nie jest to wystawa a 30minutowy film o zbrodniach m.in hitlerowskich, w Kambodzy, Timorze, Bośni, Rwandzie. Można też poczytać o zbrodniach w różnych wiekach i miejscach globu, poznać porażające liczby ofiar…

    p.s
    Dzięki za informacje o tej drugiej osobie, która też zajmuje sie adopcją. kontaktowałam się już z nim.

  3. 3

    Piech said,

    Włos się na łowie jeży jak człowiek to czyta, tchawica się zwęża. Mam córkę w wieku Hariette… Ufff…

    Niestety, jednego jestem pewien: ludobójstwo będzie się powtarzać.

    Polecam mój artykuł o mało znanym miejscu zbrodni na Pomorzu z czasów II wojny światowej:

    http://tygodnik2003-2007.onet.pl/3229,26270,1387279,tematy.html

    Autorowi bloga dziękuję za lekturę: nie łatwą, nie lekką i nie przyjemna, a mimo tego oderwać się nie mogę.

    Pozdrawiam
    Piech


Comment RSS

Możliwość komentowania jest wyłączona.